osobna i ostrożna w ostatniej odsłonie obcuje z obcym odważnie
kora córka garncarza dibutade obrysowuje cień kochanka nim wyruszy na na wojnę
utrwala wiatr na wodzie
Ewa Kuryluk, Pani Anima Wiersze z lat 1975 – 1979 Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1984
Na starych obrazach nie brak map. Były częścią dekoracji i pamiątką po odbytych podróżach, sygnalizowały skryte marzenia domowników i artystów. Kuzynką mapy na ścianie jest prywatna mapa wyobraźni. Wiele podróżowałam i każda podróż pozostawiła ślad w mojej pracy. Ale kierunek zawdzięczam wycieczce pomaturalnej. Nie pojechałabym do Grecji z nielubianą klasą, gdyby nie Korynt na naszej trasie. Tam młoda dziewczyna, obrysowując profil ukochanego, wynalazła malarstwo. Zbulwersowana, zapragnęłam odwiedzić jej rodzinne miasto. Sprawiło mi zawód. Korynt okazał się zapyziałą dziurą, zbudowaną w połowie XIX wieku po trzęsieniu ziemi, które zmiotło antyk. Czy znajdę ślad Kory wśród wykopalisk? W upale obserwowałam swój cień wędrujący po białych kamieniach, w muzeum zapatrzyłam się na kamienie malowane. Kolor wyblakł na metopach, ale nad nimi lśnił blaskiem świeżej farby ornament z czerwieni, błękitu i żółci. Rzeźba, architektura i malarstwo tworzyły jedną całość. Zrozumiałam, dlaczego rzeźba narodziła się zaraz po malarstwie, gdy ojciec dziewczyny, garncarz, nałożył glinę na obrys na ścianie. Wizja malarstwa i rzeźby, nierozłącznej pary, zlała się w pamięci z korynckim reliefem dwóch tańczących menad i z kolosalnym posągiem kobiety, najfinezyjniej udrapowanej. Nie mogłam się powstrzymać od przymierzania gigantce tunik w różnych kolorach, aż wybrałam seledynową, bo statua stała obok różowej zasłony. W Grecji odkryłam jedność sztuki i życia, nonsens konwencjonalnych podziałów i rutyny. Czuły impuls mojej starożytnej rówieśniczki stworzył malarstwo. Z konturu na ścianie powstała rzeźba, zaraz ubrana w kolory, by ją ożywić, jak w micie Pigmaliona. Sztuka to swoboda, prostota, przygoda i podróż. Tak oto znalazłam się i pozostałam w drodze do Koryntu.
Grecka legenda przypisuje wynalezienie malarstwa i płaskorzeźby córce korynckiego garncarza Butadesa. Dziewczyna ta, „zakochana w pewnym młodzieńcu, gdy ten wybierał się w daleką drogę, cień jego twarzy, rzucony przez światło latarni, zakreśliła na ścianie konturami. Te ojciec jej wypełnił glinką i zrobił z tego model, potem wraz z innymi wyrobami glinianymi włożył do pieca i wypalił” (Pliniusz Starszy, Historia naturalna, 35.43.151).
Ewa Kuryluk, Weronika i jej chusta Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1998
|