header image
Strona główna arrow Autobiografia arrow 1990-2007
1990-2007 Drukuj


1 Piotr i mama w Tworkach, 1987. Foto: T. Borowski | 2 Z Martinem Weinsteinem na tle zwoju ze stopami, Art in General, Nowy Jork 1990 | 3 Z Łukaszem Korolkiewiczem, Nowy Jork 1987 | 4 Z Mieczysławem Porębskim, Kraków 1994 | 5 Wernisaż w galerii KUL-u, Lublin 1988, po lewej Leszek Mądzik, po prawej Elżbieta Grabska. Foto: KUL

1990 W Art in General zainstalowałam Skórę/Niebo - Czerwone/Niebieskie. Rysopisy na zwojach wisiały w powietrzu, z sufitu „schodziła” na podłogę bawełniana „ścieżka” z odciskami stóp, które ze sobą „rozmawiały”: lewa (czerwona) reprezentowała emocje, prawa (niebieska) rozum.

1991 Veronica ukazała się równocześnie w Anglii i USA. Telewizja brytyjska nakręciła o książce godzinny program. W „New York Times” profesor teologii z Chicago zaatakował mnie za porównywanie religii „wysokich” z „niskimi” (shinto). Nowojorski Asian Cultural Council dał mi w nagrodę trzymiesięczne stypendium na podróż po Japonii. Zwiedziłam wykopaliska archeologiczne i świątynie. W Kioto mieszkałam w dzielnicy, po której w Century 21 spacerował z Djuną Barnes Mojżesz Majmonides.

1992 Przeniosłam się do La Jolla na posadę profesora na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Diego. Przeciążona wykładami, przez pół roku zrobiłam tam tylko okładkę i ilustracje do powieści, oraz serię zdjęć przedstawiających moją sylwetkę, wyciątą ze starego zdjęcia. Na koniec roku akademickiego zaplanowałam Zachód słońca dla trójki, która przetrwała. Moje trzy stare akty miały „usiąść” na krzesłach i „patrzeć”, jak słońce znika w Pacyfiku. Alan Kaprow, szef naszego wydziału i wynalazca happeningu, którego na studiach poznałam w Galerii Foksal, śmiał się, że „nic nie zobaczą”. Miał rację, była mgła gęsta jak kwaśne mleko. W maju odbyła się na Amerykańskich Targach Książki promocja Century 21, Veronica odniosła sukces w Brazylii. Na lato zaprosiłam do siebie Helmuta. W dniu jego przylotu zadzwonił telefon. Mama wylądowała w szpitalu. Poleciałam do Warszawy.

Na Banacha strajkowały pielęgniarki. Chirurg, który operował mamę, przygotował mnie na najgorsze. Jednak po dwóch miesiącach zabrałam ją do sanatorium, a potem do domu. Nie mogła już mieszkać sama, ani jeździć do Piotra. Odwiedzając go, poznałam dr Marię Pałubę, nowego dyrektora podupadających Tworek. Zaprzyjaźniłyśmy się. I wpadłam na pomysł, by założyć międzynarodowe towarzystwo Amici di Tworki.

1993 Zorganizowana w Zachęcie wystawa Artyści świata pacjentom Tworek zakończyła się udaną aukcją. Moją pasją stało się cięcie bawełny i jedwabiu. Wycinanki zabierałam w podróże, na spacery i wycieczki rowerowe; wieszałam na drzewach, układałam na trawie i skałach, fotografowałam. Zdjęcia z Alp i Long Island, z Kioto i Bois de Vincennes posłużyły jako ilustracje wierszy Macieja Niemca, Gregory’ego Shaffera, Piotra Sommera.

1994 W maju skończyłam w Nowym Jorku powieść Grand Hotel Oriental, której akcja toczy się w Paryżu. W czerwcu poleciałam ze swoimi pracami do Warszawy na zaproszenie galerii ZPAP. Okazało się, że na zaplanowaną od dawna wystawę nie ma ani grosza. Ktoś zaaranżował letni pokaz w Nieborowie. Para przyjaciół zaczęła szukać sponsorów. Bez Elżbiety i Zbigniewa Zuzelskich nie byłoby katalogu, ani otwartej we wrześniu wystawy, na którą Helen i John Shlien przylecieli z Bostonu. Na wyspie św. Ludwika Kazimierz Romanowicz zamknął swoją księgarnię i galerię. Wynajęłam jej dawny magazyn: pokoik wilgotny i ciemny, który mi przypominał barkę na Sekwanie.

1995 - 1996 W semestrze letnim wykładałam na New York University, zimowy spędzałam w Paryżu. Po śnadaniu wstawiałam stolik do szafy i rozwieszałam bawełnę. Z „rysopisów” wycinałam „dekoracje” i „figury” instalacji Kim jest ten tajemniczy chłopczyk?, zainspirowanej historią porwanego dziecka. W listopadzie 1995 Fundacja Kultury nagrodziła Wiek 21 w przekładzie Michała Kłobukowskiego. W 1996 dodatek kulturalny łódzkiej „Gazety Wyborczej” drukował w odcinkach Grand Hotel Oriental w moim przekładzie.


1 W pracowni na wyspie Saint-Louis, Paryż 1995 | 2 Z Marilyn McLaren w jej pracowni, Nowy Jork 2001| 3 Z Kingą Kawalerowicz w Galerii Artemis, Kraków 1997 | 4 Fukuoka 1998. Afisz mojej wystawy | 5 Japonka ogląda instalację na dworze | 6 Secret Life Of Clothes, katalog wystawy, Fukuoka, 1998, str. 36

1997 W maju otwarto w Krakowie dwie wystawy ze wspólnym katalogiem: londyńskie rysunki na papierze w Galerii Artemis, instalacje w Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej „Manggha”. Zaczęłam pisać Art Mon Amour, stały felieton o sztuce, do „Magazynu Gazety Wyborczej”. Pod koniec roku przeniosłam się z wyspy św. Ludwika na Montparnasse: do kubistycznego atelier przy ulicy Campagne Premiere, w którym przez wiele lat pracowała amerykańska abstrakcjonistka Joan Mitchell. Po remoncie sprowadziłam z Wiednia i Londynu obrazy zdeponowane u przyjaciół przed wyjazdem do Stanów.

1998 Galeria Artium w Fukuoce zorganizowała serię instalacji tekstylnych pod wspólnym tytułem The Secret Lives of Clothes. Kustosz Nick Wadley w styczniu pokazał amerykańskiego artystę Tony Ourslera, w marcu mnie. Do katalogu napisałam wierszyk, który kończy się tak:

organiczna
efemeryczna
egzystencjalna
minimalna
tkanina to dla mnie totalne
dzieło sztuki

Wernisaz w Galerii Artium w Fukuoce, 1998. W środku Nick Wadley. Photo: Artium

Po wernisażu w Artium zrobiłam instalację w parku, potem pojechałam do Nagasaki. W czerwcu zmarła Florence Stankiewicz. W Wieku 21 jest redaktorką Conrada, Petrarki i „innych Polaków”. W Trio dla ukrytych, minipowieści w formie listów napisanej wkrótce po śmierci Florence, jest ostatnią towarzyszką Lotty Goethe i Itala Svevo.

1999 W sierpniu przyjechał do domu z cotygodniową wizytą Piotr. Miał wysoką gorączkę, koszula przylepiła się do ropiejącej rany. W Tworkach nikt nie zauważył ciężkiego oparzenia. Opiekująca się mamą studentka zatrzymała brata w domu. Już tam został, chodził do Społecznego Domu Samopomocy na Bródnie.

2000 W maju pokazałam w Galerii Artemis instalację Trio dla ukrytych i niewielki wybór fotografii autobiograficznych. W październiku Polska była gościem na Międzynarodowych Targach Książki we Frankfurcie. Czytałam swoje teksty w radiu w Kolonii, w Berlinie i miastach Nadrenii. W Galerie Sagan w Essen odbyła się wystawa autoportretów na papierze, bawełnie i na zdjęciach.

23 grudnia, w przedzień 83. urodzin, stwierdzono u mamy niedrożność jelit. W wigilię wylądowała na Banacha. Przyleciałam do Warszawy ostatnim samolotem. Na mój widok się rozpromieniła. Nie zgodziła się na operację bez narady ze mną. Zirytowany chirurg dał nam 10 minut na podjęcie decyzji. Pewna, że operacji nie przeżyje, starałam się mamę namówić, żebyśmy się nie zgodziły. „Nie - szeptała - jeśli to jedyna szansa, trzeba spróbować. Chcę żyć dla ciebie i Piotra. ” Po zabiegu odzyskała przytomność. Dawała mi znaki, żeby usunąć respirator, którym zraniono jej usta. Ale płuca już nie nie działały. Na ekranie komputera widziałam pracę serca: biło nieregularnie, słabło. Gdy twarz mamy wykrzywiał ból, prosiłam o zwiększenie dawki morfiny. Po trzech dniach rozeszły się szwy. Po drugiej operacji szeroko otwarte oczy już mnie nie poznawały. W Sylwestra przyjaciele zaprosili mnie do siebie. Przed północą wróciłam do szpitala. Pielęgniarki rozlewały szampana, młody lekarz pomalował policzki we wzory. Z wiotczejących żył wypadały igły, krew kapała na brudną podłogę. Nad ranem mnie wyproszono. Mama umarła zaraz potem, może wtedy, gdy jechałam taksówką do domu.

1 stycznia 2001 Dzień śmierci naszej mamy, która do końca się ukrywała. Gdy ją chowałam w grobie ojca, już wiedziałam, że z ławki w lwowskim parku zabrał Miriam Kohany, młodą żonę Teddy’ego Gleicha. Czy i jemu pomógł się ukryć? Wskazują na to listy od Teddy’ego, które po śmierci mamy znalazłam w jej starych zimowych butach. Po wyzwoleniu Teddy wstąpił do wojska. Został ranny i zmarł w obecności ojca, który go pochował na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.

Napisałam do Yad Vashem o tym, co o rodzicach wiedziałam. I postanowiłam zrobić dla nich instalację. W kwietniu poleciałam z odczytami i wystawą do Alberty w Kanadzie. W Edmonton panowała jeszcze zima, ale pogoda była sucha i upalna. Nad rzeką Saskatchewan, po której płynęły góry lodowe, jakiś stary człowiek wręczył mi ksero z numerem telefonu i zdjęciem zaginionego psa. Przeszłam przez most, usiadłam nad wodą. Z krzaków wyskoczył kundel czekoladowego koloru. Znalazł mnie, a ja go zwróciłam właścicielowi. Czy nie po to sprowadziła mnie Latitude 53, jedna z najdalej na północ wysuniętych galerii Kanady?

We wrześniu wpadł mi w ręce Pamiętnik Korczaka, któremu się w getcie przypomniało, jak w dzieciństwie chciał postawić krzyżyk na grobie kanarka. Ale „służąca powiedziała, że nie, bo on ptak, coś bardzo niższego od człowieka... Ale gorsze to, że syn dozorcy domu orzekł, że kanarek był Żydem. I ja. Ja też Żyd”. Ta historia wywołała z pamięci mamę. Gdy byłam mała, wskazywała na puste niebo ze słowami „lecą nasze żółte ptaki”, powtarzała „znów pada żółty śnieg”. Nosiła jedwabną chustkę z Łodziami Van Gogha na żółtym tle, nad łóżkiem zawiesiła moją martwą naturę z żółtymi pigwami. Każdej zimy wieszała słoninkę dla „sikorek w kanarkowych kamizelkach”. Pragnęła, żebym wróciła do malarstwa i do „słonecznego koloru”, który dla mnie był od lat kolorem tabu.


1 Miriam Kohany z siostrą Hildą, ok. 1931. Foto: Archiwum rodzinne | 2 Miriam Kohany, ok. 1938. Foto: Archiwum rodzinne | 3 Moja babka ze strony mamy Foto: E. Bieber, bez daty | 4-5 Karol Kuryluk i Miriam Kohany w czasie niemieckiej okupacji, Lwów 1941-2? | 6 Mama ze mną i Piotrem, Warszawa 1954. Foto: Archiwum rodzinne

2002 W styczniu zatytułowałam instalację Lęcą żółte ptaki. 5 maja zastał mnie w Hong Kongu. W moje urodziny, które zbiegły się ze świętem bogini Tin Hau, popłynęłam na wyspę Tat Mun u wybrzeża Chin. Przybiliśmy do brzegu wraz z łodzią, która przywiozła fa pau: urodzinowy ołtarz z jedwabiu i papieru. Na placyku przed świątynią stało ich więcej. Chłopcy w maskach walili w bębny. Powiewały jedwabne flagi, haftowane proporce: purpurowe, żółte, złote. Wiatr zmieniał kształt fa pau. A ja pomyślałam, że instalacja dla rodziców powinna być takim przenośnym ołtarzem.

W połowie maja zadzwonił telefon. Here Mr. Sharon from Isreal speaking, powiedział męski głos. Zdumiona zapytałam: What can I do for you? Rozmawialiśmy bodaj godzinę. Pan Menachem Sharon, attaché kulturalny Izraela w Polsce w latach 60, „rozwiązał łamigłówkę”: odtworzył okupacyjną historię ojca. Teraz już wiem o kilku innych osobach, które ukrył. Byli wśród nich dwaj bracia Frauenglas i ich mama Peppa, której wnuka, nieco ode mnie młodszego, pan Sharon odnalazł w Izraelu. I wszystko opisał dla Yad Vashem. W ten sposób ojciec został „sprawiedliwym wśród narodów świata”.

2003-2007: W lutym 2003 pokazano w Zachęcie retrospektywę Ludzie z powietrza. Tytuł nawiązuje do lekkości materiału, nietrwałości bytu i niemieckiego słowa Luftmenschen, jakim określano pędziwiatrów, ludzi samotnych i niezakorzenionych, Żydów. I do Burzy Szekspira:

To nasi aktorzy.
Jak ci mówiłam, same duchy.
Wnet się rozpłyną jak ranne opary,
A z nimi, jak mej wizji tkanka wiotka,
Wieżowce w chmurach i stalowe mosty,
Szklane świątynie, cały wielki glob,
Wszystko, w co obrósł od początku świata,
Jak szmatka podrze się i zniknie.
I nie zostanie nawet nitki.
Ewa Kuryluk, Za Burzą Szekspira

Z nowych wycinanek z żółtego jedwabiu i papieru powstały instalacje inspirowane dzieciństwem i chorobą mamy, jej śmiercią i nagłym zgonem brata jesienią 2004. Postać brata to centrum instalacji Tabuś, pokazanej w galerii Artemis w ramach krakowskiego Festiwalu Kultury Żydowskiej w 2005 i warszawskiego Festiwalu Żydowskiego w 2006. Piotruś i jego chomik Goldi są bohaterami powieści Goldi, finalistki nagrody Nike w 2005. W instalacji Statek Piotruś-Goldi jest kapitanem.

2009: Minie pół wieku odkąd namalowałam i sfotografowałam siebie po raz pierwszy. Z tej okazji Muzeum Narodowe w warszawskiej Królikarnii pokaże Statek i autoportretowe fotografie, a krakowska galeria Artemis zaprezentuje równocześnie Stateczki i wybór zdjęć, oraz opublikuje książkę o autobiograficznej fotografii.

Wszystkie zdjecia bez informacji o fotografie wykonała Ewa Kuryluk.

header image